Zawsze na coś w życiu czekamy. W dzieciństwie - by stać się dorosłymi i by wolno nam było robić to, co robią rodzice. Dorastając, oczekujemy pięknych i prawdziwych przyjaźni, później - miłości, tej jedynej i wiernej.
Czekamy na życiowe okazje, sukcesy, na powrót do zdrowia. U kresu życia coraz częściej tęsknimy za wiecznością, za niebem i spotkaniem z tymi, którzy tam się znaleźli.
Ewangelie pełne są opisów oczekiwania. Czekają słudzy, aż ich pan powróci. Panny z lampami w rękach wyglądają oblubieńca. Gospodarz czeka, aż pole przyniesie plon. Apostołowie, nie mogąc się doczekać powrotu Pana Jezusa modlącego się przed Męką, padają zmorzeni snem.
W tym oczekiwaniu będącym opowieścią o naszym chrześcijańskim życiu jest nadzieja. Czekając, spodziewamy się wypełnienia Obietnicy. Tej, którą dał Pan Jezus: że nas nie zostawi, że idzie przygotować nam miejsce, że powróci. Człowiek jest istotą czekającą. Kiedy wie, na Kogo czeka, i ma nadzieję, że On nadejdzie, wówczas oczekiwanie staje się czasem błogosławionym. Szansą, by w sercu wypełnionym tęsknotą dojrzewała łaska.
Warto rozpocząć Adwent w posłuszeństwie słowu Bożemu, które zachęca do czujności. Żydowskie przysłowie powiada, że każda chwila może być furtką, przez którą wejdzie Mesjasz. Historia naszego życia to opowieść o nieustannych spotkaniach z Panem Bogiem. Bywa, że przychodzi On do nas w ciemności i tajemnicy, "w chwili, której się nie domyślamy" (Ewangelia). Dlatego czujność oznacza uważność i wrażliwość na to, co przynosi chwila. Bądźmy gotowi, by dawać się Bogu zaskakiwać.