PRZEMÓWIENIE
wypowiedziane w dzień poświęcenia
przebudowanej Fary
dnia 12 grudnia 1909 roku
przez
ks. J. Klimkiewicza
Z Bogiem, z Bogiem każda sprawa
Tak mawiali starzy,
Gdy pomocy Boskiej wezwiesz,
Wszystko ci się zdarzy.
Otóż z pomocą Bożą dźwignięte zostało z upadku parowiekowe dzieło.
Dom Boży farny stanął przed nami w odnowionej z gruntu szacie.
I dzięki Bogu, bo już wstyd było, że starożytny i historyczny gród Radomira, który niegdyś na znacznie mniejszą liczbę mieszkańców posiadał aż pięć świątyń, - na dzisiejsze czasy z ludnością podwojoną, a może i potrojoną, miał tylko dwa i to opuszczone kościoły. I ten sam Radom, który, rzec można, prym trzyma między naszemi miastami w dążeniach ogólno-cywilizacyjnych, w zaprowadzaniu u siebie urządzeń i udogodnień nowszych, jak: elektryczne oświetlenie, trotuary lepsze (świeżo położone), kanalizacja (w toku), pod względem liczby i wyglądu kościołów, został w tyle chyba za wszystkiemi naszemi miastami.
Dzisiaj i pod tym względem reputację sobie naprawił. Nowy kościół podźwignął z upadku. Dał więc dowód, że na przybytek godny Bożej chwały zdobyć się potrafi i że rozumie, iż piękno domowi Bożemu przystało.
Ale, nim powiem, kto był głównym inicjatorem i promotorem tej sprawy, pierwej słówko o przeszłości uroczystującej dziś fary.
Początek jej, założenie ginie we mgle wiekowej, jak i początek samego Radomia.
Karta pergaminowa znaleziona w bani wieżowej, gdy ją wiatr zwalił na ziemię przed trzydziestu laty, podaje datę erekcji kościoła św. Jana Chrzciciela na rok 1180. Inne dokumenta, inne lata podają. Przypuściwszy jednak, że najwiarogodniejszem pod tym względem świadectwem jest świadectwo Długosza, który założycielem, jak nowego Radomia obok starej dzielnicy, tak i fary czyni Kazimierza Wielkiego (panował od 1330 do 1370 roku), to i tak powiedzieć trzeba, że kościół na tem miejscu z górą lat pięćset, blizko sześćset.
Ileż to pokoleń przez ten czas przeżyło!.. Ile to kolan na tem miejscu świętem się zginało. Ilu kapłanów stawało u ołarza i na ambonie. Ile tysięcy, a może miljonów ludzi było przez nich pojednanych na tem miejscu z Bogiem. Zaisteć, wypadałoby powiedzieć słowy Pisama Świętego: "Nie jest tu inszego nic, jedno dom Boży, a brama niebieska" (Ks. Rodzaju XXVIII, 17) przez którą wielu, bardzo wielu przeszło ...
Początkowo kościół był jednonawowy, z czasem pobożni fundatorowie, przeważnie obywatele radomscy dobudowywali doń kaplice boczne. Tak w różnych latach dobudowanych było sześć kaplic: cztery z prawej strony, jedna z lewej nawy starej i jedna zaraz od wejścia do kościoła. Z tych do dziś zachowały się tylko dwie: po prawej stronie kaplica Pana Jezusa, dawniej Kochanowskich zwana od imienia założyciela Jana Kochanowskiego, starosty kozienickiego, odrębna w stylu kościoła i po lewej kapllica Matki Boskiej Różańcowej. Inne z rozszerzeniem kościoła i dobudowaniem naw bocznych skasowane zostały. Przy tych wszystkich przebudowach nie tylko pierwotny pomiar i kształt kościoła, ale i styl jego niemal zupełnie został zmieniony. W pierwotnym kształcie i stylu czysto gotyckim do ostatniej restauracji bodaj że tylko prezbiterjum dotrwało.
Wieża strzelista, obecnie naokół na kilka wiorst widoczna, również była kilka razy przebudowywana. Ostatecznie, za przedostatniego proboszcza ks. Józefa Urbańskiego do 94 łokci wysokości podniesiona.
Naturalnie, przez ciąg tylu wieków kościół ten był świadkiem wielu wydarzeń krajowych, szczególniej tych, co się w murach Radomia stały. Jak w r. 1383 tu na sejmie obrano Jadwigę na królowę polską, tu w r. 1401 pierwszy akt unji z Litwą nastąpił, tu w r. 1469 stany czeskie ofiarowały koronę królewiczowi Władysławowi. Tu się odbył pamiętny sejm w r. 1505, na którym polecono Janowi Łaskiemu zebrać i wydać prawa polskie. Za Zygmunta III zasłynęło miasto Radom trybunałem, komisją radomską zwanym, który sprawy skarbowe i wojskowe regulował. Tu wreszcie, w r. 1763 zawiązała się pamiętna konfederacja Radomska.
Patrzał ten kościół na podwójny napad Szwedów, i kilkakrotną klęskę pożarów, i głodu i morowego powietrza.
W tym kościele według podania ludowego, Kazimierz Wielki, królem chłopków nazywany, miał podawwać do chrztu Kazimierza Trzaskę, syna włościanina-wyrobnika z pod Radomia. Wiadomo, że król Kazimierz W. w tych okolicach często przebywał i urządzał w lasach polowania. Otóż razu pewnego miał się przebrać za ubogiego i obchadzać wsie okoliczne, aby się przekonać, jak się obchodzi szlachta z poddanymi włościanami. Zapewne, że nie wszędzie dobrze się obchodzono i nie wszędzie też "ubogi-król" znalazł dobre przyjęcie. We wsi Wojsławicach odmówiono mu przytułku, aż znalazł takowy dopiero u biednego wyrobnika Trzaski, którego żona kilka dni przedtem powiła syna. Wywdzięczając się za gościnę, król w parę dni potem zajechał z orszakiem swoim do Wojsławic i zaprosił się w kumy do biednego wyrobnika. Trzymał maleństwo do chrztu w farze Radomskiej, a następnie łożył na chłopca tego edukację.
W tym kościele zanosili też swe modły do Pana Zastępów: królowa Jadwiga, Władysław Jagiełło, Władysław Warneńczyk, Kazimierz Jagiellończyk, Aleksander Jagiellończyk, Zygmunt I, II i III i ostatni Stanisław August. Królowe: Zofia, Elżbieta, Katarzyna, Bona, Barbara Radziwiłłówna i Anna Jagiellonka, prócz tego nuncjusze papiescy, posłowie mocarstw obcych, kardynałowie i biskupi.
I taki to przybytek miał pójść w ruinę? Z podwójnego względu restauracja była wskazana konieczna nawet. Raz, że Radom miał za mało i za małe kościoły i powtóre, że historyczny zabytków i ta fara stanowi prawie jedyną pamiątkową perłę.
A jednak nie brakowało takich, którzy restauracji tej, a właściwie przebudowie, nie byli przychylni, uważając za rzecz niemożliwą i niepodobną, aby ten gmach zrujnowany można było jeszcze podtrzymać, a tem mniej świetnego stanu doprowadzić.
Tej jednak niemożliwej i niepodobnej rzeczy podjął się Czcigodny Ksiądz Kanonik Piotr Górski, od lat 6-ciu proboszcz i dziekan Radomski i dzieła tego, jakby czarodziejskim sposobem, na oczach, w przeciągu półtora roku dokonał, bez obowiązkowych składek, z samych dobrowolnych ofiar.
I dziś za jego staraniem Radom co do piękności kościołów, jeżeli innych miast nie przewyższył, to im dorównał.
Zapewne że za granicą w większych miastach możnaby znaleźć i bogatsze i wspanialsze świątynie. Ale czyż nam się dzisiaj z zagranicą równać?
Myśmy dzisiaj nie bogacze. Szata nasza dzisiaj nie złotem ani srebrem tkana. W gronostajach u nas dziś nikt nie chodzi. Dobrze, kto ma całą sukmanę.
To też nie złoto, srebro i drogie kamienie i tę odnowioną szatę farną utkały, ale złożyły się na nią nasze polne głazy, cegły wypalone z gliny pól naszych, szydłowieckie ciosy i leśne dęby i sosny.
Ale jak na nasze stosunki i czasy i to już wiele. Wiele ofiarnych groszów popłynąć musiało, bo na prawdę grosze, a nie ruble na to dzieło się złożyły, wiele poświęcenia i trudu ze strony włościańskiej i robotniczej braci pomagającej ręcznie przy budowie, a szczególniej wiele trosk, starań i zabiegów ze strony niezmordownego budowniczego proboszcza ks. Kan. Górskiego. Któż go nie widział, jak przez całe półtora roku, czas trwania robót, bez uwagi na porę pogodną czy słotną zawsze był obecny przy pracujących, jak ten dobry włodarz strzegący troskliwie dobra Pańskiego - jak nie tylko troskliwem okiem otaczał to dobro Pańskie, ale i rękę nieraz przykładał do dzieła, cegiełką podając murarzom, aby zbyt długo na chłopców podających nie czekali. A i nacelniejsza część w dzisiejszej odnowionej farze, wielki ołtarz, to jego osobista ofiara.
Dziś patrzymy na całość dokonanego dzieła z podziwem i radością. Z podziwem, że tak skromnymi środkami tak wiele i tak prędko zrobiono - z radością, że Bóg będzie miał przybytek bardziej godny siebie i że nam milej będzie w nim modły zasyłać do nieba.
Słusznie więc wielka nasza czterdziestotysięczna rodzina, jaką stanowi parafia Radomska, dzień dzisiejszy święci, jako niezwyczajne święto domowe, jakby złote gody, lub dzień jubileuszowy - poświęcenie odnowionej swojej fary.
A choć z okazji tej nie będziemy klaskać w dłonie, jak Żydzi przy poświęceniu świątyni Jerozolimskiej, ani czternastoma sniami uroczystości tej obchodzić, ani też rżnąć baranów i wołów na ofiary zaspokojne, to przecież radować się będziemy bardzo z dnia tego, wołając do Boga: Chwałaż Tobie Boże, żeś nam pozwolił doczekać dnia tego. A szczególniej my kapłani z weselem powiedzieć możemy "dzięki Ci Boże", że już nasza półtoraroczna tułaczka do oddalonego o całe wiorsty kościoła nowego się skończyła.
Dziś moglibyśmy szczerze zanucić hymn dziękczynny: "Te Deum" - "Ciebie Boga chwalimy, Ciebie Panem wyznawamy"
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
"Tobie Cherubiny i Serafiny nieustającym głosem śpiewają: Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów".
Tobie i my w tej świątyni po wszystkie dni żywota naszego za odebrane łaski i dobrodziejstwa słać będziemy w niebo chwałę: Święty, Święty, Święty Boże Zastępów:
Tutaj błagać będziemy Cię o zmiłowanie, gdy nadejdzie na nas Ogrójcowa chwila:
"Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami".
Tutaj wstrzymywać będziemy supplikacjami karzącą nas zasłużenie sprawiedliwość twoją, błagając o miłosierdzie:
"Jezu przepuść, Jezu wysłuchaj nas!
O Jezu, Jezu, Jezu - zmiłuj się nad nami".
Tutaj smutni i zgnębieni nieść będziemy do stóp Majestatu twego swoje łzy, żale i boleści i znów pełni wiary i ufności swoje nadzieje i zamierzenia Tobie na oczy przekładać będziemy, abyś wszystko, co dobre błogosławił.
Tutaj będziemy czcić i wielbić Imię twoje Wielkie, jako ojcowie nasi, którzy nie tylko mury na cześć twoją wznosili i usty Cię chwalili, ale kiedy twoją wznosili i usty Cię chwalili, ale kiedy trzeba było i piersi w obronie Imienia twojego nadstawiali i krew przelewali.
My nie wszystkiem dzisiaj ich możemy naśladować. Ale chwała twoja nie mniej nam leży na sercu, jak im leżała. I cieszymy się już z tego, że co ich ręce wzniosły, a czas zachłanny podniszczył, z upadkuśmy dźwignęli.
Niechże więc będzie przedewszystkiem cześć i chwała Tobie Boże Wszechmocny, żeś nam pozwolił tak dobrego dzieła dokonać:
"Twoja cześć chwała nasz wieczny Panie
Na wieczne czasy niech nie ustanie".
Ale dzięki i Tobie niech będą. Czcig. Ks. Kanoniku, za to chwalebne dzieło. Imię twe trwałemi zgłoskami zapisało się na tych murach, które dźwignąłeś. One pamięć twą przekażą potomkom twoich dzisiejszych parafian. I rodzice dzieci swe, a ci wnuków pobudzą do wdzięczności dla Ciebie i gdy po najdłuższym życiu śmiertelne twe szczątki w grobie zalegną, oni modlić się będą za szczęście i zbawienie twoje.
Dzięki też i wam, bracia parafianie i wszyscy bez wyjątku szlachetni ofiarodawcy za te "grosze", za tę pomoc i za tę ochotę, z jaką przykładaliście rękę do tego zbożnego dzieła. Bóg wam tę szczodrobliwość obficie zapłaci, bo jeżeli powiedział, że ubogiemu datek nady nie będzie bez nagrody, to cóż dopiero datek złożony, jakby dla Niego samego, bo na dom Jego chwały. Ale nie tylko Bóg wam nagrodzi, bo i potomność wdzięczną wam się okaże, że jej zostawicie świątynię, jak powinna być świątynia, pełną majestatu, piękna i schludności. Będzie to z waszej strony przykład dobry zostawiony potomnym. Te mury będą do nich niejako mówiły: Patrzcie, to wasi ojcowie wznieśli, na to łożyli grosze swoje, tu rękami swemi pomoc nieśli. Niechże i wam to, co święte, nie będzie obojętne. Dbajcie o chwałę Bożą, jak i oni dbali, trzymajcie się wiary, jak i oni się trzymali. Bądźcie zawsze z Bogiem, to i On będzie zawsze z wami.
Teraz zaś, bracia, zgiąwszy po raz pierwszy w tej nowo odbudowanej świątyni kolana, zwróćmy się do Boga, jak niegdyś król Salomon, prosząc:
"Wejrzyj na modlitwę sługi twego, i na prośby jego, Panie Boże mój: usłysz chwałę i modlitwę, którą sługa twój modli się dziś przed tobą:
aby były oczy twe otworzone nad tym domem we dnie i w nocy: nad domem, o któremś mówił: "Będzie tam imię moje..."
Abyś wysłuchał prośbę sługi Twego i ludu Twego Izraelskiego, aczkolwiek prosić będą na tem miejscu, a wysłuchasz na miejscu mieszkania twego na niebie, a wysłuchawszy będziesz miłościw...
Jeśli będzie zamknione niebo, a nie będzie dżdżu dla grzechów ich, a modląć się na tem miejscu pokutę czynić będą imieniowi twemu, a nawrócę się do grzechów swoich utrapienia swego.
Wysłuchaj ich na niebie, a odpuść grzechy sług Twoich i ludu Twego Izraelskiego, a ukaż im drogę dobrą, którąby chodzili, a daj deszcz na ziemię twoją, którąś dał ludowi twemu w osiadłość.
Jeśli się zaweźmie głód w ziemi, albo mór, albo skażone powietrze, albo susza, albo szarańca, albo rdza i utrapi go nieprzyjaciel jego, wszelaka plaga, wszelka choroba,
wszelkie przeklęctwo i złorzeczeństwo, któreby przypadło na wszelkiego człowieka z ludu twego Izraelskiego: jeśliby kto poznał ranę serca swego, a rozciągnął ręce swe w tym domu, ty wysłuchasz w niebie na miejscu miszkania twego, a zlitujesz się i uczynisz, że dasz każdemu według wszyskich dróg jego, jako ujrzysz serce jego (bo ty sam znasz serce swynów człowieczych). Amen.
(III Król. Rozdz. VIII, 28-39).