Przeżywamy czwartą niedzielę w ciągu roku i zarazem 64. Światowy Dzień Trędowatych. W Ewangelii usłyszymy dziś fragment "Kazania na górze" i Jezusowe błogosławieństwa.
Dzisiejsze czytania są wielką pochwałą pokory i małości. Pochwałą - czyli wskazaniem nam wartości tych cnót. Mentalność świata jest jednak zupełnie inna: on chwali pychę, przebiegłość, a także siłę, urodę i powodzenie. A przecież życie jest pomieszaniem zdrowia i choroby, ubóstwa i bogactwa, pokoju i niepokoju.
Kto nam wskaże wartość niedostatku, pokory, choroby? Dzisiaj Jezus w swoim Słowie kieruje naszą myśl ku temu, co trudniejsze: cichość, miłosierdzie, wprowadzanie pokoju, ubóstwo. Zwraca uwagę na to, że te "rzeczy" mają ogromną, nadprzyrodzoną wartość, decydującą o naszym wiecznym życiu i wiecznej przyszłości - ci, którzy takie wartości wprowadzają w swoje życie, będą oglądać Boga, dostąpią miłosierdzia, będą nasyceni itd.
Rozważamy to w Światowym Dniu Trędowatych. Czy możemy być pewni, że nigdy nie widzieliśmy trędowatego? Przecież słowo to można rozumieć również przenośnie. Trąd symbolizuje różne formy niezawinionych cierpień, chorób, ludzkich cech, które sprawiają, że ludzie nas nie akceptują, omijają czy wręcz - kiedyś dosłownie, dzisiaj przenośnie - obrzucają kamieniami. Może warto pomyśleć chociaż o jednym takim "trędowatym" pośród nas i zwyczajnie mu pomóc?
Pod koniec życia św. Franciszek z Asyżu podyktował krótki testament duchowy: "Pan dał mi, bratu Franciszkowi, następującą sposobność nawrócenia: gdy żyłem w grzechu, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry, ale Pan sam zaprowadził mnie do nich, a ja zwróciłem się ku nim z miłością. To, co początkowo wydawało mi się przykre, zamieniło się w słodycz duszy i ciała".